Ikona BIP Ikona rodo Email Instagram Facebook Ikona Grupa JSW

Przyjechałam – zobaczyłam – zachwyciłam się

Takie słowa słyszymy od naszych zadowolonych klientów. A dokładnie jak jest zimą w Zakopanem? Przeczytajcie sami!

Zostałam zaproszona na przedświąteczne poznawanie Zakopanego. Do pensjonatu „Jastrzębia Turnia” jechałam z lekką niepewnością: jak będzie? Jak w domu cioci, czy jak w hotelu? Hmm…

Pierwsze wrażenie: uroczo, klimatycznie, śnieżnie, ale posprzątane – śnieg był odgarnięty, chodniki, ścieżki, parking - bez ślizgawki. Aha - pomyślałam - dbają. Dokoła delikatne światło, kolorowe lampki w oknach restauracji przyciągają wzrok i zapraszają do wejścia do środka. 

Jest dobrze! Piękny kamienno-drewniany budynek z góralskim sznytem robi wrażenie. I jeszcze ten dźwięk… Szumiało, ale nie od wiatru. Obok rączo płynie sobie rzeczka. Jak się później okazało, nie jest duża, ale Cicha na pewno! Ciekawe, czy to od niej pochodzą słowa słynnej 
i chyba wszystkim znanej piosenki „Cicha woda brzegi rwie...”. Wierzę na własny użytek, że tak!

Uśmiech recepcjonistki potęguje moje radosne oczekiwanie na miło spędzony czas. Zamieszkałam w pokoju z widokiem na Giewont, jak się rankiem okazało! Góry były więc na wyciągnięcie ręki, po drodze widzieliśmy przepięknie i intensywnie rozświetloną Gubałówkę. 

Byłam ciekawa, czy w każdym pokoju był wykorzystany wzór parzenicy, zerknęłam do innych, które czekały już na lokatorów: rzeczywiście - parzenice zdobiły różne pokojowe tekstylia, czasem ścianę. Nawet w SPA je znalazłam. Na wielu ścianach były też bardzo ładne i ogromnych rozmiarów fotografie (kiedyś mówiło się „fototapety”)  szczytów Tatr. Raz pokoje były większe, a łazienka mniejsza, czasem odwrotnie, kilka sporych apartamentów (każdy inny), balkony różnej wielkości, czasem taras dla większej liczby gości. Ale kto by tam wysiadywał na leżaku, w góry należy iść, a nie tylko je podziwiać. Chociaż na Kasprowy da się wjechać… No i te kultowe Krupówki, ledwie kilkanaście minut od „Turni” – wiadomo, obowiązkowo! Zresztą tak przepięknie je oświetlono i udekorowano, że po prostu trzeba tę iluminację uwiecznić. I dlatego spacer wydłuża się w czasie… 

Zanim w pensjonacie dostałam pyszne, świeże śniadanie (kawa bardzo dobrej jakości!) chłonęłam tę przytulną atmosferę, podziwiałam jasny, ciepły wystrój dzięki góralskim wstawkom, chustom, licznym świecom, lampkom i jasnemu drewnu. A od malowanych na szkle obrazków nie mogłam oderwać wzroku. To niezwykle przyjemne miejsce na posiłek.

Wiem na pewno, że nie byłam tu jedyny raz, już przeglądam kalendarz na kolejne wypady 
w góry, do „Jastrzębiej Turni”, gdzie czułam się jak wśród swoich, ale w obiekcie o dobrym hotelowym standardzie. 

Aha, nie mogę zapomnieć o przygotowaniu pensjonatu na przyjęcie narciarzy i innych deskarzy. Narciarnia wygodna i sucha. Nie skorzystałam, bo z dechami mi nie do twarzy, ale za to kuligi i tę całą atmosferę szaleństwa i wspólnego biesiadowania dokoła ogniska kocham jak Irlandię! Najadłam się pyszności, napiłam, pośmiałam z gorolskiego bajania i już trzeba było się pakować. Zresztą, tego nie da się opisać, tu trzeba być!

Elżbieta z Boryni, grudzień 2025.

 

Inne aktualności

Więcej aktualności
Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do naszego newslettera.
Nowości, promocje i inne informacje prosto na Twój e-mail

Pełna treść klauzuli RODO